18.10.2015

Terytorium żagnicy okazałej


Dopiero latem tego roku przekonałam się, że płytkie, nagrzane Bajorko nieopodal Mojego Lasu stanowi ważne siedlisko dla co najmniej kilku gatunków ważek. Bajorko odkryłam dwa lata temu na początku marca i wówczas wzięłam je za rozległą kałużę powstałą wskutek opadów, tym bardziej, że jakiś czas później Bajorko zupełnie wyschło i nawet chodziłam po jego dnie - suchym, spękanym błocie.
Dopiero w lipcu tego roku odwiedziłam to miejsce ponownie (w poszukiwaniu nowych roślin do sfotografowania), gdyż na polanie za Bajorkiem wyrosły goździki kartuzki, przy których uwijały się latolistki cytrynki. Od tego czasu zaczęłam częściej tam zaglądać, gdyż na pobliskiej łące pojawiały się ważki. Najbliższy zbiornik wodny, o którym wiedziałam, znajduje się kilkaset metrów od tego miejsca, a więc dość daleko. Ze względu na ilość spotykanych ważek, trudno było sądzić, że zapuściły się tutaj przypadkiem.

To mniej więcej całe terytorium samca żagnicy okazałej (Aeshna cyanea) o powierzchni max 50 m kw. Kij widoczny na zdjęciu (u góry z lewej) wbiłam w dno kilka dni wcześniej. Żagnica widoczna jest w dolnej prawej ćwiartce kadru (fot. 3 września)

W sierpniu, oprócz szablaków, lecich i ważek równoskrzydłych, zaczęłam widywać znacznie większe ważki latające szybko, a więc trudne do zidentyfikowania. W dwóch poprzednich latach tymi dużymi ważkami okazały się żagnice jesienne, toteż długo byłam przekonana, że śmigający nad Bajorkiem, wielki, bezustannie patrolujący swoje terytorium samiec, także należy do tego gatunku.
Jak się później okazało - na podstawie obserwacji i, niestety, mało wyraźnych zdjęć - był to samiec żagnicy sinej, zwanej okazałą (Aeshna cyanea).
Niniejszy wpis jest relacją z trwających kilka dni obserwacji (prawdopodobnie!) tego samego samca żagnicy okazałej. W części drugiej przedstawię opis jego zadziwiających szarż w ramach obrony terytorium, skierowanych na... mnie.

Po raz pierwszy zobaczyłam go 27 sierpnia. Zajęłam pozycję w pobliżu miejsca, gdzie później wbiłam kij, po trochu licząc na to, że żagnica zechce na nim usiąść. Ważka bezustannie patrolowała swoje terytorium o długości niespełna 10 m i szerokości maksymalnie 5 m, wykonując loty nad wodą (na wysokości od 50 do 90 cm) wzdłuż i zawracając.
Nazywam ją żagnicą okazałą, nie siną, dlatego, że była naprawdę piękna i duża. Choć na moich zdjęciach absolutnie tego nie widać, miałam możliwość podziwiania jej na własne oczy. Później przejrzałam w internecie wiele zdjęć ważek z tego gatunku i nie znalazłam takiego, które w pełni oddawałoby urodę i intensywność ubarwienia tego konkretnego samca.
Ważka z pewnością odnotowała moją obecność - była odważna, czujna i... ciekawska. Wielokrotnie zawisała w locie stojącym nieopodal mnie, co umożliwiło mi dostrzec większość charakterystycznych cech jej ubarwienia. A było ono tak intensywne, jakby ważka została pomalowana niebieską, czarną i żółtozielonkawą emalią: niebieskie oczy, żółte czoło, żółto-czarny tułów, odwłok czarno-żółty, którego ostatni odcinek był niebiesko-czarny.
Jak wspomniałam, samiec kilkukrotnie zawisał w pobliżu na długie sekundy, tak, że mogłam mu się przyglądać (a on mnie!), jednak wszelkie próby skierowania obiektywu w jego kierunku powodowały natychmiastową ucieczkę. Miałam wrażenie, że samiec drwi sobie ze mnie, nieźle się przy tym bawiąc. Pozostawało mi więc próbowanie "ustrzelenia" go w trakcie patrolowania terytorium.
Poniżej najlepsze zdjęcie, jakie udało mi się zrobić tego dnia.

Żagnica okazała, sina (Aeshna cyanea) - fot. 27 sierpnia
Dwa dni później "ustrzeliłam" samca zawracającego lewą stroną swojego terytorium (zmierzającego w kierunku kija). Pamiętam, że tego dnia próbowałam zaczaić się raz z jednego, raz z drugiego końca terytorium, ale niewiele wskórałam. Samiec krążył bez ustanku, niczym rekin w przyciasnym akwarium. Jak zwykle robił zwinne uniki przed obiektywem aparatu, choć niejednokrotnie (specjalnie?!) przemykał w moim pobliżu.
Byłam świadkiem pojawienia się (i przepędzenia) innego samca żagnicy okazałej. Natychmiast doszło do starcia - samiec rzucił się na intruza szybko okrążając go i wykonując ciasne pętle, jakby wypychał go ku górze (na wysokość ponad 2 m), a następnie gonił uciekającego jeszcze kilka metrów poza swoim terytorium. Podczas potyczki samców wyraźnie było słychać odgłos furkoczących skrzydeł. Tego typu sceny miały miejsce przynajmniej trzykrotnie, nie pamiętam jednak czy rozegrały się tego samego dnia.
Po jakimś czasie (tak było za pierwszym, jak i drugim razem mojej obserwacji), wszędobylski samiec nagle znikał - porzucał swoje terytorium i prawdopodobnie się oddalał. Oczywiście, mógł przysiąść gdzieś na gałęzi drzewa, ale bardziej prawdopodobnym wydaje mi się udanie na polowanie. To trochę dziwne, ale podczas wyczerpującego patrolowania terytorium, mimo, że w pobliżu kręciły się szablaki, lecichy oraz inne owady, samiec żagnicy nie zwracał na nie uwagi, co najwyżej od niechcenia przeganiał. Krótko mówiąc, nie polował na swoim terytorium, przynajmniej podczas moich obecności, trwających każdorazowo 40-60 minut.

Żagnica okazała, sina (Aeshna cyanea) -  fot. 29 sierpnia
Następnego dnia scenariusz był podobny - patrolowanie terytorium po torze elipsy (ważka prawie zawsze zawracała w lewą stronę), loty wiszące ze słyszalnym furkotem skrzydeł oraz błyskawiczne, przekorne wręcz ucieczki przed kierowanym w jej stronę obiektywem, przepędzanie intruza, a potem, zupełnie nieoczekiwanie porzucanie terytorium - cisza i spokój. Ważka przepadała w nieznane. Bywało, że czekałam kwadrans i dłużej, ale ważka jeszcze nie powracała.

Żagnica okazała, sina (Aeshna cyanea) - fot. 30 sierpnia
Bajorko odwiedziłam również następnego dnia, najwidoczniej jednak trafiłam na porę obiadu żagnicy - terytorium było opuszczone i nie doczekałam się jej powrotu. Wracając, na okolonej drzewami, niewielkiej polanie (w połowie odległości między Bajorkiem a Średnim Stawem) zauważyłam fruwającą na wysokości kilku metrów żagnicę ("mojego" samca?) - zataczała dość obszerne elipsy, a raczej prostokąty, gdyż lecąc dość szybko przed siebie, nagle skręcała niemal pod kątem prostym, leciała kilka metrów i znów wykonywała zwrot. Wyglądało to tak, jakby w pewnej odległości żagnica odwzorowywała układ tworzony przez rosnące tam drzewa. Polana była otoczona drzewami, mniej więcej na kształt litery U.

Jak dotąd, poza jednym epizodem, nie udało mi się zobaczyć żagnicy sinej w spoczynku. Zawsze widywałam je w szybkim, zawadiackim locie - nie raz przefruwały blisko, wyskakując mi zza pleców, albo na wprost - i mijały mnie błyskawicznie. Chyba zawsze były to samce.
Dodam jeszcze, że samica nigdy nie pojawiła się nad Bajorkiem w czasie mojej bytności.
    Liczyłam na dłuższe i pogodniejsze lato, na możliwość spotkania (i sfotografowania) steranych życiem żagnic, które będą wygrzewać się w słońcu wisząc na jakiejś niewysokiej gałęzi. Niestety, spotkanie, które opiszę w następnej części poświęconej temu samcowi żagnicy okazałej (gdzie ona jest sina??), było ostatnim. Później zrobiło się znacznie chłodniej i już jej nie widywałam - Bajorko opuściły wszystkie ważki.

Pierwsze zdjęcie (żagnica okazała wisząca na gałązce brzozy na terenie mojego obozowiska w Moim Lesie, oddalonego od zbiorników wodnych o dobre kilkaset metrów) zrobiłam 3 sierpnia ubiegłego roku. Dopóki nie zidentyfikowałam samca znad Bajorka, byłam przekonana, że na zdjęciu jest żagnica jesienna

Zdjęcia żagnicy okazałej (Aeshna cyanea) - Dragonflypix, Internet


21 816 

żagnica sina, żagnica okazała, Aeshna cyanea, obserwacja żagnicy sinej, żagnica sina zachowania terytorialne, żagnica okazała samiec terytorium, Aeshna cyanea samiec zachowanie, żagnica sina ważki zachwycone, żagnica okazała ważki zachwycone, Aeshna cyanea ważki zachwycone,

7 komentarzy:

  1. Fakt, bardzo ciekawe zachowanie. Być może strzegł złożonych jaj? Nie wiem czy to nie nadinterpretacja ale z niczym innym takie zachowanie mi się nie kojarzy. Choć być może była to próba wabienia samicy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sądzę, że samiec cały czas czekał na pojawienie się samicy, a patrolowanie terytorium zwiększało szanse na jej znalezienie. Mam nadzieję, że się doczekał. Przeganiając konkurenta zapewniał sobie dominację na wybranym terytorium. Poza tym żagnice okazałe prowadzą samotniczy tryb życia. Nigdy nie słyszałam, żeby ważki opiekowały się złożonymi jajami, bądź larwami.

      Usuń
    2. Ja też nie słyszałem, ale wykluczyć nie można że "patrolowanie" samca nad jakimś terytorium odstrasza potencjalnych chętnych do konsumpcji zapłodnionych przez niego jaj, stad już krok do ewolucyjnego utrwalenia takiego zachowania w instynkcie. Oczywiście na tym poziomie to wyłącznie gdybania, ale kto wie, może kiedyś zostaną potwierdzone naukowo?

      Usuń
  2. Tyle, że potencjalni chętni znajdują się w wodzie, tam gdzie i jaja/larwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale larwy ważek to drapieżniki, odstraszając potencjalnych konkurentów z własnego terytorium, zapobiega iż jego potomstwo może stać się karmą dla czyjegoś.

      Usuń
    2. U mnóstwa zwierząt przejawia się instynkt terytorialny. Terytorium to przestrzeń życiowa / poczucie bezpieczeństwa, a także pożywienie, partnerzy czy ochrona potomstwa. Coś w rodzaju pilnowania własnej posesji :-)

      Usuń